Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Niewidoma mecenas i jej asystent. Opowieść o tym, jak zostawić trochę dobra na ziemi

Recepta na zdrowie, szczęście i dłuższe życie jest prosta – trzeba dzielić się swoim czasem z drugim człowiekiem. Dlatego warto przyjrzeć się „Akademii Wolontariatu”, projektowi koordynowanemu przez niezwykłą gdańską prawniczkę, i poznać jej równie niezwykłego asystenta.
Abdrzej Ciechowski, Katarzyna Heba
Andrzej Ciechowski i Katarzyna Heba

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Niewidoma mecenas Katarzyna Heba i jej asystent Andrzej Ciechowski, czyli jak zostawić trochę dobra na ziemi

Ciało i umysł odpłacają się nam za pomaganie drugiemu człowiekowi. Udowodnił to amerykański naukowiec prof. Doug Oman z Uniwersytetu Kalifornijskiego, zadając proste pytanie: Czy wolontariat sprzyja zdrowiu fizycznemu i długowieczności?

Prof. Oman zbadał dwie grupy osób w starszym wieku. W pierwszej znaleźli się wolontariusze działający za pośrednictwem szkoły, szpitala, biblioteki lub organizacji ekologicznej, politycznej albo innej. W drugiej były osoby niedziałające w wolontariacie. Po kilku latach powtórzył badania obu grup. Okazało się, że wolontariusze byli w lepszym stanie fizycznym, psychicznym, rzadziej chorowali. Śmiertelność w tej grupie była o połowę niższa.

Katarzyna – o zakupy proszę nieczęsto

Katarzyna Heba skończyła prawo, jest adwokatem, prowadzi kancelarię w Gdańsku. To także Ambasadorka Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych i przewodnicząca Społecznej Wojewódzkiej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych na Pomorzu.

Już jako dziecko miała zaledwie szczątkowe widzenie. Nie może przeczytać papierowej książki czy gazety, nie widzi twarzy klientów. W pracy posługuje się przeznaczonymi dla osób z dysfunkcjami wzroku komputerami i systemami informacyjnymi.

Korzysta też z pomocy drugiego człowieka, asystenta Andrzeja Ciechowskiego.

PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańska mecenas z nominacją do tytułu Światowego Idola Niewidomych i Słabowidzących!

– Andrzej na początku był wolontariuszem – mówi gdańska prawniczka. – W sytuacjach gdy potrzebowałam wsparcia, był to np. pilny wyjazd do Ministerstwa Sprawiedliwości, trudno było znaleźć kogoś, kto w trakcie swojej pracy będzie mógł ze mną pojechać. Andrzej jako emeryt dysponuje wolnym czasem. Jest też człowiekiem o bardzo dużej empatii, wcześniej pracowaliśmy przy różnych projektach. Zgodził się mi towarzyszyć.

Przed dwoma laty pojawiła się możliwość zatrudniania asystentów osób niepełnosprawnych. Aby dostać się do programu, należy złożyć wniosek:

  • albo do organizacji pozarządowej,
  • albo do ośrodka pomocy społecznej (w Gdańsku do MOPR).

Kwoty wynagrodzenia asystentów są takie same w obu programach. To około 40 zł brutto za godzinę asystowania (choć dochodzą wieści o planowanej podwyżce do 50 zł.). Asystent osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności pracuje 60 godzin w miesiącu. Stosowane jest rozliczenie roczne, więc jednego miesiąca może to być 20 godzin, a innego – 100.

PRZECZYTAJ TEŻ: Niewidząca pani mecenas udzieli lekcji pisma Braille'a na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

Katarzyna od razu zaproponowała Andrzejowi, by został jej asystentem. Dziś podkreśla, że bez jego pomocy nie mogłaby pozwolić sobie na aktywność zawodową i społeczną na obecnym poziomie.

Nie widują się codziennie. Ostatnio pojechali razem na audyt ośrodka zdrowia w Rybnie w województwie warmińsko-mazurskim. Ona zadawała pytania i robiła notatki, on opisywał przestrzeń, robił zdjęcia. Wszystko poszło szybko, sprawnie i o godzinie 17. byli w domu.

Jeżdżą też razem na rozprawy.

– Kiedyś Andrzej chętnie wchodził na salę sądową. Teraz nie chce. Ciekawe, dlaczego? – śmieje się Katarzyna. – Wprowadza mnie i wychodzi. Czeka, by mnie odwieźć. Uczestniczy też w prowadzonych przeze mnie szkoleniach. Czasem uczestnicy szkolenia chcą wiedzieć, jak osoba niewidząca korzysta z urządzeń brajlowskich, pokazujemy więc w duecie wszystkie akcesoria.

PRZECZYTAJ TEŻ: Katarzyna Heba: Potrzebne jest ustawowe umocowanie asystencji osób niepełnosprawnych

Andrzej podpisał z kancelarią umowę o zachowaniu w tajemnicy tego, co zobaczy w dokumentach. Zdarza się, że skanuje jakieś pismo.

– Kiedy wracamy do domu, proszę, by zajrzał do skrzynki, czy nie zebrała się korespondencja – Katarzyna wylicza zadania asystenta. – Za to o zakupy proszę nieczęsto, bo to facet. Ale jak trzeba, idziemy do piekarni po chleb.

Andrzej – z przyjemnością opowiadam świat

Andrzej Ciechowski, absolwent PG, inżynier, były pracownik stoczni (od 1961 r.), obecnie na emeryturze. Pytany o wiek, odpowiada, że należą mu się leki za darmo.

– Nie od razu z Katarzyną połączyła nas asystentura – mówi. – Od wielu lat pracowaliśmy przy innych projektach, jeszcze w Towarzystwie Pomocy Głuchoniewidomym, zakładając Fundację Hellen Keller. Wtedy programów asystenckich nie było i pracowaliśmy na zasadzie wolontariatu. Jeśli trzeba było wesprzeć osoby wymagające wsparcia, po prostu się to robiło. Już kilkanaście lat temu w Towarzystwie Pomocy Głuchoniewidomym odbywały się szkolenia, kursy. Asystentki i asystenci zdobywali uprawnienia. Nazywało się to tłumacz-przewodnik osoby głuchoniewidomej.

Jak został wolontariuszem?

Wspomina, że, oprócz pracy w stoczni, miał zawodowy „epizod” w Spółdzielni Pracy Niewidomych jako doradca zawodowy ds. zatrudniania osób niepełnosprawnych. Tam spotkał się ze środowiskiem osób z niepełnosprawnościami, i od tego czasu jest z nim związany.

PRZECZYTAJ TEŻ: Specjalna huśtawka dla wychowanków ośrodka w Uśnicach

Jako asystent pracuje  30 godzin w miesiącu.

– Żyję normalnym życiem szczęśliwego dziadka-emeryta – podkreśla. – Asystenturę traktuję jako coś dodatkowego. Coś, co pozwala mi utrzymywać energię, rano wstawać, mieć poczucie, że jestem komuś potrzebny. Usługi asystenckie świadczę w godzinach i dniach wcześniej ustalonych. Mam jeszcze pod opieką dwie osoby o zupełnie innych potrzebach, z wysokim stopniem niepełnosprawności, które bardzo słabo widzą.

Praca z Katarzyną wygląda inaczej. To bardzo szeroki wachlarz obowiązków – od pomocy w dotarciu do sądów i uczestniczenia w rozprawach, po szkolenia, wyjazdy, audyty. Z konieczności, trzeba coś prawniczce przeczytać, zrobić audiodeskrypcję.

Do tego dochodzi opowiadanie. Kiedy razem podróżowali ostatnio do Poznania, opowiadał,  jak po lewej stronie drogi rozciągają się łany kukurydzy, a po drugiej leżą sprasowane bele słomy, o połaciach ziemi uprawnej, pięknych mostach.

Opowiadam świat ludziom, którzy tego potrzebują. Robię to z przyjemnością.

Andrzej Ciechowski / asystent osoby niepełnosprawnej

Katarzyna – trzeba trochę być przyjacielem

– Andrzej powtarza, że ma ciekawą pracę, która daje mu dużo sił. Nie wiem, czy robi tak, by było mi miło? – zastanawia się lekko przekornie Katarzyna.

Od razu jednak dodaje: – Trzeba być w tej pracy trochę przyjacielem. Znam jego rodzinę, córkę, żonę, syna, spotykamy się ze wspólnymi znajomymi, już nie w ramach asystentury.

Oboje starają się zachować zdrowe granice. Ona zawsze pyta, czy Andrzej, aby na pewno, ma czas wolny. Przyznaje, że praca z nią jest trudna, bo często sprawy dzieją się spontanicznie i nie można zrobić harmonogramu.

Nie są czasem sobą zmęczeni?

– Ja – nie – odpowiada szybko mec. Heba. – Jednak kiedy możemy, staramy się od siebie odpocząć. Nie spotykamy się codziennie, a w kancelarii korzystam z pomocy pracownicy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Na Pomorzu żyje ponad 200 tysięcy osób z niepełnosprawnościami. Jak przestrzegane są ich prawa?

Asystent dba także o wizerunek osoby, która go zatrudnia.

– Od tego jest asystent – mówi Katarzyna. – Mogę mieć przecież oczko w rajstopach, mogę ubrudzić się przy jedzeniu. Ktoś musi mi o tym powiedzieć.

Katarzyna zatrudnia także asystentkę. To Barbara, wieloletnia przyjaciółka, z którą mieszkała razem w akademiku podczas studiów. Pomaga w babskich zakupach, w segregowaniu garnków, w typowo kobiecych sprawach.

– Zajmuje się rzeczami, do których bym nie angażowała Andrzeja – podkreśla Katarzyna.

Akademia Wolontariatu. Co to za projekt?

Katarzyna Heba została koordynatorką projektu „Akademia Wolontariatu”, dofinansowanego ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, przekazanych do MOPR w Gdańsku. Projekt realizuje Fundacja im. Helen Keller.

– Akademia Wolontariatu będzie składać się z 10 warsztatów poświęconych osobom z niepełnosprawnością – od dysfunkcji wzroku, słuchu, przez: osoby głuchoniewidome, choroby rzadkie, choroby wieku senioralnego, osoby z niepełnosprawnością intelektualną, w spektrum autyzmu – tłumaczy mec. Heba. – Chcemy znaleźć i wyszkolić mieszkających w Gdańsku wolontariuszy, którzy w przyszłości będą mogli świadczyć usługi asystenta osoby z niepełnosprawnością. Głównym celem projektu jest podnoszenie wiedzy i kompetencji osób świadczących usługi wolontarystyczne na rzecz odbiorców działań Fundacji im. Helen Keller.

Zajęcia rozpoczynają się już w sobotę, 9 września. W ich trakcie będzie można nauczyć się m.in. podstaw alfabetów Brajla i Lorma, języka migowego, orientacji przestrzennej itp., a także doświadczyć, jak czuje się osoba niepełnosprawna.

Wykorzystamy m.in. sprzęt do nauki alfabetu Brajla, symulator starości – ciężką kamizelkę, która pozwoli wolontariuszom poczuć się jak osoba w podeszłym wieku, przeprowadzimy ćwiczenia jazdy na wózku, pokażemy, jak trzeba się przemieszczać, pokonywać bariery z białą laską, chodzikiem.

Katarzyna Heba / adwokat

– W grudniu planowany jest, na zakończenie projektu, dwudniowy warsztat praktyczny i integracyjny dla około 25 osób, w tym 6 osób z niepełnosprawnością oraz 15 osób biorących udział w projekcie. Będzie tam można zebrać doświadczenia obejmujące, np., sytuacje: przemieszczania się, komunikowania z osobami z niepełnosprawnościami, codzienne, spożywania posiłków, rozmów czy rozrywki. Zainteresowani mogą zgłaszać się pod nr tel.: 660 326 709, lub wysyłając mail na adres: [email protected] – dodaje Katarzyna Heba.

Organizatorzy „Akademii Wolontariatu” nie ukrywają, że bardzo zależy im na przyciągnięciu do projektu aktywnych emerytów.

Andrzej – nie ma ludzi niezastąpionych

– Wiadomo, że nie ma ludzi niezastąpionych – mówi Andrzej Ciechowski. – Gdzieś czytałem, że miarą dojrzałości w życiu jest umiejętność wychowania zastępców.

Wnuki Andrzeja mają obecnie od 12 do 21 lat. Od maleńkości zapraszał je na spotkania w Fundacji Hellen Keller, na wigilie, kiermasze, wyjazdy. I z satysfakcją patrzy, że wnuki nie obawiają się osób niewidomych, nie odwracają się, gdy widzą osobę głuchą, nawiązują  kontakt.

PRZECZYTAJ TEŻ: Plaża w Jelitkowie już dostępna dla niepełnosprawnych

Czy to oznacza, że pójdą w ślady dziadka?

– Już tak się dzieje – twierdzi emerytowany inżynier. – Najstarsza wnuczka była asystentką osoby z niepełnosprawnością, wnuk pomagał innej pani w opanowaniu komputera. Jak widać – to procentuje.

Uważa, że najważniejsze jest, by zostawić trochę dobra na ziemi.

– Zachęcam do aktywnego trybu życia – Andrzej apeluje na koniec rozmowy. – To cieszy. A i bez trudu człowiek rano wstaje, jeśli jest coś, co lubi, do zrobienia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama