Trzech lekarzy: Przemysław Szcześniak i dr Dominik Świętoń i Piotr Czarniak zorganizowali w ciągu zaledwie dwóch dni pierwszą karetkę pogotowia z wyposażeniem - dla Ukrainy. Rozmawialiśmy z medykami krótko po rozpoczęciu akcji pomocowej.
- Prowadzę razem z dwoma kolegami przychodnię Medivec w Pruszczu – mówił Przemysław Szcześniak. - To była nasza wspólna inicjatywa...
W krótkim czasie okazało się, że ruszyła prawdziwa lawina pomocy, nad którą pomysłodawcy zaczęli tracić kontrolę. Wszystko zaczęło się od luźnej rozmowy, że może by tak chorągiewkę postawić na razie w przychodni. Lekarze uznali, że raczej warto coś wymiernego zrobić, na przykład każdemu kto pochodzi z Ukrainy dać 50 procent rabatu na usługi medyczne w Medivecu, czy też może mieszkanie wynająć na pół roku żeby przyjąć jakąś rodzinę. Finałem rozważań okazała się akcja Terenówka Medyczna dla Ukrainy. Kilka dni konkretnej zbiórki, telefonów, wyjazdów i z jednej terenówki zrobiły się dwie, a dodatkowo udało się też przygotować klasyczną karetkę.
Prace przy tych trzech pojazdach zakończyły się i wczoraj (11 marca) wypełnione po brzegi sprzętem medycznym, lekami i opatrunkami trzy karetki darowane z serca wyjechały w trasę – do Lwowa na Ukrainie.
To się wydaje niewiarygodne, że w ciągu kilka dni można było znaleźć odpowiednie samochody, w tym dwa terenowe, wyposażyć je w niezbędne do ratowania życia, zdrowia sprzęty medyczne i gotowe wysłać na Ukrainę. Jak podkreślają pomysłodawcy akcji, zazwyczaj wystarczały jeden - dwa telefony i wszystkie trudności udawało się rozwiązywać.
- W terenówce, którą na zdjęciu widać, jako wjeżdżającą na lawetę, są nosze, defibrylator, ssaki ogromna torba ratownicza z wyposażeniem resuscytacyjnym – mówi Przemysław Szcześniak. - Na lawecie z przodu jest jest terenówka do ewakuacji rannych. W transporcie jest też kilkadziesiąt kartonów z opatrunkami, igłami, bandażami, kroplówkami, płynami dezynfekcyjnymi. To już trzeci transport medyczny.
Organizatorzy akcji Terenówka medyczna dla Ukrainy dziękują wszystkim, którzy włączyli się w ich inicjatywę. Jak podkreślają, bez wsparcia wielu ludzi o dobrych sercach nie byłoby tych trzech karetek i mnóstwa sprzętu medycznego, jakie można było wysłać na Ukrainę.
Jak podkreślają pomysłodawcy akcji, zazwyczaj wystarczał jeden - dwa telefony i wszystkie trudności udawało się rozwiązywać.
- Dokonaliśmy razem czegoś niesamowitego! - cieszą się twórcy wsparcia. - Ale wojna w Ukrainie dalej trwa. Skoro zrobiliśmy tyle, to znaczy, że możemy zrobić jeszcze więcej! Chwila odpoczynku, niech auta dojadą do Lwowa, a potem znowu wracamy do roboty!
Napisz komentarz
Komentarze