Serial „Na dobre i na złe” produkowany jest od 1999 roku, kiedy to premierę miał pierwszy odcinek. W 830. grany przez Michała Żebrowskiego profesor Andrzej Falkowicz przyjeżdża na Kaszuby, by odkryć i poznać swoje kaszubskie korzenie oraz przywitać się z „nową” rodziną.
– I na prowincji znów chwyta za skalpel, tym razem ratując życie krewniaczki – zapowiadają odcinek jego autorzy.
Kaszubi, nie tylko ze wsi Juszki, się ucieszyli, gdyż była to niezła okazja do promocji regionu, języka czy zwyczajów. A, jak teraz podkreślają co niektórzy po emisji odcinka serialu, zobaczyli krzywdzące stereotypy....
– Niektóre rzeczy były może przekoloryzowane, ale każdy zdrowo myślący zauważy, zrozumie i podejdzie do tego wszystkie z dystansem – uspokaja sołtys Juszek Karol Wysiecki.
Prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Jan Wyrowiński przyznaje, że tego odcinka serialu nie oglądał i trudno mu się w tej kwestii wypowiedzieć, ale, jak podkreślił, w czwartek, 20 stycznia zbiera się zarząd główny i tę sprawę poruszy.
„Na dobre i na złe”. Co się działo w Juszkach, czyli Baraniej Hucie?
Zdjęcia do kolejnego odcinka serialu „Na dobre i na złe” nagrywane były kilka miesięcy temu we wsi Juszki niedaleko Kościerzyny. Liczy ona nieco ponad 100 stałych mieszkańców, a jej powstanie datuje się na XVII wiek – związane było z funkcjonowaniem w tym miejscu pieca smolnego. Co warto dodać, zabudowa centrum wsi wpisana jest do wojewódzkiego rejestru zabytków, i to miało wpływ na wybór Juszek, które na potrzeby serialu zmieniły się w… Baranią Hutę.
Nie serialowa nazwa wsi wywołała oburzenie części Kaszubów, ale przedstawienie ich współcześnie jako… nieco zacofanych pijaczków, mieszkających w starych chatach, którzy nie mają dostępu do dobrych lekarzy, czy porządnego szpitala, w dodatku trzymają w pokoju przez kilka dni zmarłą osobę. Prawdziwi Kaszubi zwrócili też uwagę na to, że ruchanki są w serialu przedstawione jako kociewskie placuszki, a doktor Falkowicz w środku lata został poczęstowany zupą brzadową z suszonych owoców, która podawana jest przecież na Wigilię.
O czym dokładnie jest 830. odcinek serialu? Profesor Falkowicz przejeżdża na wieś szukać kaszubskich korzeni, a w tym czasie mieszkańcy w drewnianej chałupie z piecem kaflowym modlą się za zmarłą, która leży tuż obok ze świecą i różańcem w rękach. I leżała w tym pokoju aż do pogrzebu. Mieszkańcy podejrzewali profesora o chęć „przekrętu” i zysku ze spadku po zmarłej.
W kolejnych scenach dowiadujemy się, że Kaszubi za bardzo nie lubią sąsiadów i jeden uważa drugiego za oszusta oraz cwaniaka, a szczególnie, jeśli jest z Warszawy, czyli nie swój.
W jednej ze scen bliscy zmarłej piją też alkohol przy nieboszczce. W kolejnych ujęciach mowa jest o słabej kondycji miejscowego szpitala, bo i nawet kotlety na obiad są w nim za małe, o aparaturze już nie wspominając... Bohater, niczym doktor Wilczur w „Znachorze”, chce jednak w tych warunkach sam przeprowadzić operację córki swojego „nowego” kuzyna.
– Warszawka się zjechała i się panoszy – podsumowuje miejscowy lekarz.
Operacja zakończyła się jednak powodzeniem i Kaszubi przyjęli profesora z otwartymi rękoma. I, gdy wydawało się, że profesor Falkowicz jest blisko znalezienia swojej kaszubskiej duszy, okazało się, że się pomylił – jego rodzina mieszkała cztery domy dalej, a jej korzenie pochodzą ze Śląska...
Tak je richtich na Kaszëbach! A ni jak pòkôzële naji w serialu „Na dobre i złe”. A jak chcetã wiedzec wiãcy i pòznac naji tradycjô, kùltura, historëjô, mùszitã przëjãchac na Kaszëbë.
Klub Młodych Kaszubów Cassubia / przy Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim w Baninie
„Na dobre i na złe” po „kaszubsku”. Reakcja Klubu Młodych Kaszubów Cassubia
Na wyemitowany w TVP odcinek zareagował Klub Młodych Kaszubów Cassubia, reaktywowany przy Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim w Baninie. Jego przedstawiciele nagrali krótki film i wrzucili go do sieci. Wyjaśnili w kilku scenach, jak to na Kaszubach jest naprawdę.
– Tak je richtich na Kaszëbach! A ni jak pòkôzële naji w serialu „Na dobre i złe”. A jak chcetã wiedzec wiãcy i pòznac naji tradycjô, kùltura, historëjô, mùszitã przëjãchac na Kaszëbë – zachęcają twórcy.
Patrycja Andryskowska, wiceprezes „Cassubi” w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” nie miała wątpliwości, że Kaszubi zostali pokazani stereotypowo.
– A przecież serial ten oglądają ludzie w całej Polsce i potem mogą mieć o nas złe zdanie, a przecież my, Kaszubi, jesteśmy otwarci i cywilizowani. Każdy z nas zareagował w różny sposób, ale głównie była to irytacja. Cieszyliśmy się, że w telewizji pokażą Kaszuby, a przedstawiono nas w uproszczonym świetle, nie byliśmy z tego zadowoleni. Dlatego doszliśmy do wniosku, że powinniśmy pokazać ludziom, jak się u nas naprawdę żyje – podsumowała pomysł stworzenia filmu Patrycja Andryskowska.
Co więc mówią młodzi Kaszubi w „swoim odcinku”?
– Na Kaszubach dbamy o swoje dzieci i regularnie chodzimy z nimi do lekarza. Nikt z Warszawy nie musi mi mówić, że potrzebuję doktora – podkreśla na filmie młode małżeństwo.
Kolejna z występujących osób przyznaje, że wiele razy była na Pustej Nocy, ale to zawsze było w… nocy, a nie w ciągu dnia, jak w serialu, i było tam piękne śpiewanie, a nie pijackie wrzaski.
Kaszubi nawiązali także do sprawy picia alkoholu.
– Kaszub to nie wielbłąd. Wypić sobie musi. Ale wiemy, kiedy, w jaki sposób, w jakich okolicznościach i kiedy skończyć – mówi autor kolejnego nagrania.
Twórcy filmu z KMK Cassubia nawiązali też do kwestii mieszkalnej i pokazali, że na Kaszubach są nie tylko drewniane chałupy, ale też domy z betonowymi ścianami, a sam salon gościnny ma tyle metrów…, co dwie albo i trzy kawalerki w Warszawie.
„Na dobre i na złe” po „kaszubsku”. Co na to wszystko sołtys Juszek?
Sołtys Juszek Karol Wysiecki przyznaje, że on osobiście tego odcinka nie odbiera aż tak źle, jak niektórzy. Co prawda, również uważa, że niektóre rzeczy były przekoloryzowane, ale, jego zdaniem, każdy zdrowo myślący zauważy, zrozumie i podejdzie do tego wszystkiego z dystansem.
– Mamy nadzieję, że nikt nie wyrobi sobie zdania o Kaszubach po tych kilku scenach serialu, bo, jeśli tak, to troszkę mu współczujemy – dodaje jego żona sołtysa Juszek Izolda Wysiecka, która podkreśla też, że oni, jako mieszkańcy, nie wiedzieli do końca o tym, jakie kwestie będą w serialu, gdyż sceny wewnątrz chałupy kręcone były… pod Warszawą.
– Jak ekipa przyjechała do nas, to było już po tych nagraniach wewnątrz. Dlatego nam się do momentu emisji odcinka wszystko podobało, bo nagrywane były u nas tylko te sceny na zewnątrz – mówi Izolda Wysiecka.
Sama przyznaje, że, podczas oglądania odcinka w telewizji, również zauważyła te rzeczy, o których wszyscy mówią i piszą.
– Obecnie u nas w Juszkach „Puste Noce” już tak nie wyglądają, są w okrojonej wersji do północy i na pewno zmarły nie leży w domu, a zresztą nigdy też nie leżał w łóżku, tylko, jak już, to w trumnie. Zauważyliśmy też, że ruchanki są niby kociewskie i zupa wigilijna była podana latem, ale to wszystko wzięliśmy z uśmiechem, że chcieli coś pokazać, ale do końca nie wyszło tak, jak należy. Ale tak sobie myślę, że chyba nie bierzmy tego tak poważnie do siebie, nie przejmujmy się – mówi Izolda Wysiecka.
Podkreśla, że nie czuje się w żaden sposób ośmieszona, jak uważają niektórzy.
– Taka była wizja scenarzysty i reżysera – mówią państwo Wysieccy.
Ich zdaniem, współpraca z ekipą telewizyjną i aktorami była bardzo dobra.
– Byli bardzo sympatyczni i na pewno nie chcieli nas ośmieszyć. Zresztą, sami byli zachwyceni Kaszubami i cieszyli się, że, po dwóch latach trwania koronawirusa, mogli w końcu pojechać na zdjęcia w teren. Pan Żebrowski nakupował sobie porcelany w Łubianie, zajadli się naszymi specjałami, mieszkali w Szymbarku i byli zadowoleni. Nie było ich celem ośmieszenie nas – mówi Izolda Wysiecka.
Oboje są zgodni, że Juszki są piękne i warto je odwiedzić.
Mamy nadzieję, że nikt nie wyrobi sobie zdania o Kaszubach po tych kilku scenach serialu, bo, jeśli tak, to troszkę mu współczuję.
Izolda Wysiecka / mieszkanka Juszek
„Na dobre i na złe” w Juszkach. Zawrzało w mediach społecznościowych i na forach internetowych
Pod wątkami dotyczącymi tego odcinka oraz we wpisach znanych osób można znaleźć różne komentarze na temat „kaszubskiego” odcinka „Na dobre i na złe”.
- „Skansen, wóda, geriatria. W radiu słyszałem wczoraj wypowiedź pani z ekipy realizującej ten odcinek, że wybrali te prawdziwe Kaszuby do pokazania, z tą architekturą i wszystkim. Nie chcieli pokazać tych Kaszub nadmorskich, bo są takie niejednoznaczne. Cóż. Gratuluję wpisania się w jednoznaczną, stereotypową narrację” – podsumował odcinek na swoim Facebooku Artur Jabłoński, dziennikarz, działacz społeczny i pisarz kaszubski.
- „Kaszëbi to są le blós stôri, zacopóny lëdze, chtërny mieszkają w lepiankach z délów zbitëch, z lampama na pétroch – a to co blós rozmieją robic, to dërch żłómpac sznaps. Dote jesz parodia z Pùsti Nocë òsta zrobionô. Hewò tak naju pòkôzelë w „Na dobre i na złe”. Kò widzyta, jak ti Bòsy Antcë, Pòlôsze dërch ò naju Kaszëbach mëslą. Czej to mô tak wëzdrzëc – tej kùsnijta so w rzec a biôjta mie lóz!” – uważa natomiast dziennikarz Rada Kaszëbë Gracjan Fopke.
- „Dziwię się, przecież większość aktorów przebywa na Kaszubach i jak mogą wymyślać takie bzdury na temat Kaszub” – zastanawia się pani Marzena.
- „Jestem Kaszubką. Skacząc po kanałach usłyszałam język kaszubski, zostałam więc, oglądam i... myślałam, że oczom i uszom nie wierzę. Cringówa jakich mało. Jak już chcieliście pokazać Kaszubów i tradycję np. pogrzebową na Kaszubach, to trzeba było zrobić to jak Pan Bóg przykazał. To, co pokazaliście to nie jest nawet groteskowe. To jest wstyd! Wasz. Nie nasz. Cringe większy niż co tydzień u Jaworowicz” – napisała jedna z kobiet.
- „Kaszuby to świetni ludzie i piękna, magiczna kraina. Kto przyjedzie raz i zagłębi się w ten klimat ten nigdy nie uwierzy w żadną zakrzywioną serialową rzeczywistość. Jest wiele pięknych rzeczy które człowiek zapamięta – tajemnicze kamienne kręgi, piękna niczym Narnia Szwajcaria Kaszubska, pyszne jedzenie no i Kaszubskie Jeziora i Kaszubski Las!!! Kocham to !!! Moi znajomi zawsze z zaciekawieniem oglądają fotki z wakacji i słuchają historii jakie przytrafiły mi się podczas pieszych wędrówek”.
- „Z nami Ślązakami Warszawa pogrywa tak od dziesięcioleci. O nas zrobiono prześmiewczy serial „Święta wojna”, was jeszcze potraktowali ulgowo. Witamy w naszym świecie” – dodaje pan Bartłomiej.
- „Chlać to mogą celebryci warszawscy na imprezach, bo Kaszub podczas Pustej Nocy się modli, wspomina historie ze zmarłym w tle i pięknie śpiewa pieśni modlitewne. A z używek to jedynie zatabaczy”.
- „Mieszkamy w pięknych okolicznościach przyrody wśród lasów i jezior kaszubskich w cywilizowanych domach. I czy to przypadkiem nie wy – Warszawka przyjeżdżacie do nas na wakacje do tych fajnych siedlisk dobrze wyposażonych? Bo jedyne chaty bez sztrumu i łedy to w muzeum wsi kaszubskiej we Wdzydzach sobie możecie pooglądać”.
- „Z Kaszubami, tradycją i zachowaniem Kaszubów to, co w serialu pokazaliście ma tyle wspólnego, co Wiadomości w TVP z realnym życiem i prawdą. Na dobre i na złe to chyba jednak nie jest kabaret tylko serial? Bo tak pokazaliście Kaszubów jakby to był Stand Up lub Kabareton 2022”.
- „Nikt już na Kaszubach ciał nieboszczyków w domach trzymać nie może do czasu pogrzebu. Od tego mamy chłodnie w kaplicach. Warszawka powinna to wiedzieć”.
Produkcja „Na dobre i na złe” broni odcinka. „To serial fabularny, a nie dokumentalny”
W Wirtualnej Polsce czytamy natomiast, że „Produkcja serialu TVP odpiera atak internautów, twierdząc, że zrobili wszystko, co w ich mocy, aby pokazać Kaszubów jak najlepiej.
– W serialu pokazaliśmy przepiękne kaszubskie plenery, język kaszubski i zanikające tradycje. We wsi Juszki spotkaliśmy samych uprzejmych i gościnnych mieszkańców, a do ról kaszubskich zatrudniliśmy prawdziwych Kaszubów. Nie mamy poczucia, aby nasza produkcja pokazywała tę społeczność w złym świetle. Po emisji odcinków kaszubskich zdecydowanie przeważają pozytywne komentarze. Nie zapominajmy, że jest to serial fabularny, a nie dokumentalny i tak jak nie istnieje Leśna Góra, tak nie istnieje Barania Huta – mówi teleshow.wp.pl osoba z produkcji serialu.
Oczywiście, nie wszystkie głosy w mediach społecznościowych były tak radykalne. Pani Dorota, której głos również tam znaleźliśmy, uważa, że to film, serial, i to jeszcze z wątkiem dowcipu, a nie typowy film dokumentalny, czy historyczny przedstawiający życie Kaszubów.
– Nie oszukujmy się. W całej Polsce tradycje zanikają. Mamy je, przekazujemy, ale coraz mniej ich doświadczamy. Film to film. Trzeba oglądać z przymrużeniem oka. Nam się podobało, mimo że okoliczności widokowych jednak było za mało. Ale i tak było miło dla serca i duszy zobaczyć ukochane miejsca – czytamy.
A pan Roman uważa za to, że autorzy negatywnych wpisów trochę przesadzają.
– To film fabularny, ale wiele w nim prawdy, choć może trochę przejaskrawione. A co na pustych nocach nie pili, przecież tak było, w przerwie śpiewania się popijało. Kłótni o spadek po zmarłym nigdy nie było po pogrzebie? Trochę luzu – uważa.
– Odcinek genialny i dawno tak się nie śmiałam z tego serialu jak dziś. Szkoda że wieś Juszki została zamieniona na Baranią Hutę, ale obsada zasługuje na wielkie brawa, kaszubski nie jest łatwym językiem, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy – piszą natomiast inni Internauci.
Napisz komentarz
Komentarze